Jeśli chodzi o przetwory z
owoców to te powidła są moim faworytem. Zawsze czekam na schyłek lata, bo wiem,
że będę mogła zrobić sobie tyle powideł ile dusza zapragnie. Delektuję się nimi
całą jesień, zimę, a czasami zostaje coś nawet na wiosnę, a potem znowu czekam
na schyłek lata… Nie wyobrażam sobie bez nich świątecznego piernika, który
przed pieczeniem dojrzewa miesiąc w lodówce (przepis na ten magiczny piernik
podam Wam pod koniec listopada, bo wtedy zaczyna się go przygotowywać). W przepisie
na powidła w rubryce składniki, można podać tylko: mocno dojrzałe śliwki
węgierki i garnek z grubym dnem… i ani
trochę cukru!!!!!!!
Śliwki myjemy, pozbywamy się
pestek, kroimy w ćwiartki. Napełniamy nimi cały garnek, do mojego wchodzi ok 3
kg śliwek i wychodzi z tego 5 słoiczków powideł. Garnek ze śliwkami stawiamy na
małym ogniu i gotujemy: pierwszego dnia 3 godziny, drugiego dnia 3 godziny,
trzeciego dnia 1-2 godzin – końcowy czas zależy od tego jak soczyste są Wasze
śliwki, jeśli masa śliwkowa jest już bardzo gęsta i zaczyna przywierać, to
znak, że należy zakończyć przygotowania. Pierwszego dnia, gdy śliwki puszczą
sok, będzie to bardziej zupa śliwkowa, ale woda wyparuje i zostanie przepyszna
aromatyczna i intensywna w smaku masa śliwkowa. Garnka nie należy przykrywać
szczelnie pokrywką , musi być szpara, od czasu do czasu można także przemieszać
od dna aby całość równo się dusiła. Mieszanie jest ważne szczególnie w końcowej
fazie, aby wyczuć moment, kiedy masa zaczyna przywierać. Gorące powidła przekładamy
do słoiczków i pasteryzujemy ulubioną metodą. Ja po prostu napełniam słoiczki
„po sam czubek” i stawiam je do góry dnem aż do całkowitego wystygnięcia.
Smacznego aż do wiosny :)
Zajebiste :)
OdpowiedzUsuń